Choć data wydania książki jest oznaczona na 2019 rok, to publikację zauważyłem dopiero w styczniu bieżącego roku. Trochę się jej spodziewałem, ponieważ autor wspominał mi o zamiarze opracowania tematu (jak wynika z korespondencji) już w 2014 roku. Korespondencja ta wywiązała się w związku z kupionym przeze mnie guzikiem Więzienia Płockiego. Pan Krzysztof Gładki prosił o udostępnienie zdjęcia do publikacji. Ku mojej satysfakcji guzik trafił nawet na okładkę. W tamtym czasie nie miałem pojęcia, że temat guzików administracji więziennej jest kolekcjonersko aż tak trudny. Wspomniany guzik kupiłem okazyjnie na allegro, wyszukując przedmiotów o tematyce więziennej. Byłem przekonany, że skoro wyszukałem i od razu znalazłem taki guzik w ofercie, to nie mogą być one rzadkie. Nic bardziej mylnego. Od 2014 roku nie widziałem już żadnej oferty na guzik tego typu, choć też muszę przyznać, że jakoś aktywnie ich nie poszukiwałem. Tym większy szacunek dla autora, który zebrał ich aż piętnaście. Wciąż do odkrycia czekają guziki zakładów karnych zlokalizowanych w Białej Podlaskiej, Zamościu, Sieradzu, Lublinie, Janowie, Kaliszu, Pyzdach, Piotrkowie, Łęczycy, Łukowie, Radomiu i Sandomierzu. Dlaczego te guziki są tak rzadkie? Jak wynika z opracowania Krzysztofa Gładkiego, choć sam takiej analizy nie poczynił, kadra więzienia składa się niekiedy z zaledwie kilkunastu osób. Biorąc pod uwagę ograniczoną ilość guzików przy stroju urzędowym, ich nakłady mogły dla wybranych przykładów nie sięgać nawet 100 sztuk. Z drugiej strony wiadomo, że do guzików nie przywiązuje się takiej wagi jak np. dla odznak. Dlatego łatwiej gubiły się w zawierusze dziejów.
Wracając do samej książki, jej niewątpliwym atutem jest zebranie przeszło połowy hipotetycznie istniejących typów guzików administracji więziennej i zobrazowanie ich w jednym miejscu. Drugim plusem jest ukazanie tematu w kontekście historycznym, a więc przybliżenie czytelnikowi historii więzień na ziemiach polskich w XIX wieku. Oczywiście rozmiar i jakość tego opracowania pozostawiają pewien niedosyt. Nie chcę jednak z tego powodu formułować zarzutu, ponieważ autor sam przyznaje publikacji walor “zeszytu”. Książce zabrakło też korekty, co jest zauważalne w kilku miejscach. Poza tym przyjemna lektura na jeden wieczór. Raczej do odłożenia na półkę, żeby sprawdzić czy dany guzik był notowany, jeśli pojawi się na jakiejś aukcji.