Czego oczekuje się od imprezy, która szczyci się tym, że organizowana jest po raz 759? Na pewno nie zmian. Tym czasem wielka zmiana w giełdzie staroci Jarmarku Dominikańskiego zapowiadana była już od zeszłego roku. Chodziło o przeniesienie stoisk ze starociami w nowe miejsce. Początkowo plotki mówiły o parkingu przy Operze Bałtyckiej. Ostatecznie stanęło na Nowych Ogrodach. Szedłem tam ze starej lokalizacji, ponieważ informacja o zmianie jakoś do mnie nie dotarła. Przyznam, że początkowo nie miałem zbyt przychylnego nastawienia do tego pomysłu. Nie mniej jednak szybko zmieniłem zdanie. Jarmark został przeniesiony do odtwarzanej i ożywianej części starówki. Głównym atutem nowej lokalizacji jest to, że stoiska znajdują się w jednym, długim i szerokim ciągu. Komunikacja jest znacznie swobodniejsza i stoiska nie stoją już na zadeptanych trawnikach. Nie umiem powiedzieć czy stoisk było w tym roku więcej, czy tylko miałem takie wrażenie dzięki temu że były zgromadzone w jednym ciągu. Wyjątek stanowiły stoiska amatorskie, które ustawiały się wzdłuż Motławy przy Stągwiach Mlecznych. Dużym atutem nowej lokalizacji jest także większa ilość kawiarni znajdujących się w pobliżu jarmarku i to, że są bezpośrednio na zapleczu stoisk. Dzięki temu można wygodniej odejść na chwilę porozmawiać przy stoliku z kawą. Pomimo tego numizmatycy dali wyraz sile przyzwyczajenia i jak zawsze można ich było spotkać na tarasie odległej obecnie Tawerny Dominikańskiej.
Podstawowym zarzutem jaki co roku spotykam w stosunku do Jarmarku, jest brak ciekawych pamiątek. W tym roku z pewnością nie było tyle pamiątek co 20-30 lat temu, a ceny na pewno poszły w górę. Nie uważam jednak, żeby można było kategorycznie narzekać na brak pamiątek do kupienia lub obejrzenia. Na publicznie dostępnych stoiskach widziałem dwa zestawy złożone ze zgodnego krzyża Virtuti Militari, raz z dyplomem nadania, a raz z legitymacją. Był ciekawy dyplom do krzyża na Śląskiej Wstędze Waleczności i Zasługi, którego zdjęcie widać obok. Nie jest najlepszej jakości, ponieważ było wykonane w mocnym słońcu. Było także kilka odznak pułkowych i cały szereg innych nieoczywistych pamiątek. Czyli dokładnie tak, jak na Jarmarku być powinno. Do tego oczywiście możliwość spotkania się z kolekcjonerami i handlarzami, którzy przyjechali z całej Polski. To jeden z ważniejszych, jeśli nie najważniejszy punkt Jarmarku. W tym roku nie zawiódł i poza stałymi bywalcami spotkałem także kilka osób które odwiedzają tą giełdę nieregularnie. Zaskoczyło mnie tylko, że większość osób przyjechała wyłącznie na pierwszy dzień, wracając już w sobotę wieczorem. Pomimo tego Jarmark uważam po raz kolejny za udany.