Dzisiejszy wpis będzie notatką z wielkiego niedoszacowania wartości, jakie mi się ostatnio przytrafiło. Na jubileuszowej 50-tej aukcji Antykwariatu Wójtowicz oferowany był zespół kilkudziesięciu pamiątek związanych z powstaniem styczniowym i Wielką Emigracją. Wśród nich istotną część stanowiły fotografie pamiątkowe powstańców styczniowych. Jedna z nich, wykonana w 1878 roku w zakładzie fotograficznym Walerego Rzewuskiego, przedstawiała Józefa Patelskiego. Był on uczestnikiem powstania listopadowego i powstania styczniowego. Postać godna uwagi i zapamiętania, ale też nie wyróżniająca się w sposób szczególny na tle innych powstańczych biografii. Pozostawił po sobie pamiętniki z okresu Królestwa Polskiego i powstania listopadowego. Może najbardziej zaimponowało mi w jego życiorysie to, że po śmierci swojej żony rozdał cały swój majątek na cele dobroczynne. Dlaczego więc zainteresowało mnie jego zdjęcie? To widać na samej fotografii. Chodzi oczywiście o złoty Krzyż Wojskowy Polski widoczny na jego piersi. Otrzymał go 17 września 1831 roku, wraz z awansem na stopień kapitana. Jestem przekonany, że to właśnie ten element był powodem dla którego u mnie i jak się później okazało, jeszcze przynajmniej kilku innym osobom serce zaczęło bić szybciej. Wedle mojej wiedzy jest to jedyna XIX wieczna fotografia przedstawiająca Krzyż Wojskowy Polski na piersi kawalera tego orderu. Z tego powodu przekonany byłem, że cena wywoławcza na poziomie 120 zł. jest oczywiście zaniżona. W swojej naiwności postanowiłem nawet przystąpić do licytacji. Nie spodziewałem się jednak rozwoju zdarzeń, jaki miał miejsce w dniu aukcji. Oferta poszybowała do ceny końcowej 3.080 zł. (wliczając w to prowizję antykwariatu) tak szybko, że nawet nie zdążyłem kliknąć swojej oferty. Muszę przyznać, że byłem i nadal jestem tym wynikiem zaskoczony. Głównie dlatego, że zdjęcie nie jest unikatowe i znane jest z szeregu zbiorów publicznych.
Kiedy już wiedziałem, że tym razem fotografia dla mnie przepadła, postanowiłem zrobić o niej notatkę na stronę, a w konsekwencji szukać dodatkowych informacji o Józefie Patelskim, samym zdjęciu i jego orderze. Jak się później okazało, dopiero na tym etapie pojawiły rzeczywiście ciekawe pytania. Pozycją sąsiednią, w stosunku do opisywanego zdjęcia, była pocztówka przedstawiająca portret Józefa Patelskiego, autorstwa Jana Nepomucena Głowackiego. Oryginał tego obrazu znajduje się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Nasz bohater jest na nim zdecydowanie młodszy i występuje w mundurze powstańczym. Autor obrazu zmarł w 1847 roku, a więc z całą pewnością portret powstał przed tą datą. Ponieważ od 1834 roku na Józefie Patelskim ciążył wyrok śmierci przez powieszenie, a za nim samym rozesłano list gończy, można przypuszczać, że nie był to czas w którym chciał się afiszować ze swoją podobizną. Dlatego dość prawdopodobnie można założyć, że portret powstał na przestrzeni lat 1831-1834. Widać na nim krzyż złoty, ale na wstążce upiętej w trójkąt. Czyli w sposób charakterystyczny dla odznaczeń rosyjskich i austriackich. Nic w tym zaskakującego, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że Józef Patelski przed wyrokiem śmierci zbiegł do Galicji i tam też żył i pracował autor jego portretu. Oznacza to jednak, że Józef Patelski miał inny krzyż lub co najmniej krzyż na innej wstążce niż w 1878 roku, kiedy wykonano jego zdjęcie. Oczywiście istnieje też inna, nie mniej prawdopodobna hipoteza, że Jan Nepomucen Głowacki nie miał przed sobą modela z orderem na piersi. Za tym przemawia brak dewizy orderu Virtuti Militari, przy dość szczegółowym wypracowaniu wizerunku orła na omawianym obrazie. Pominięcie dewizy wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Uwagę zwracają także dość nienaturalne proporcje krzyża, przy wiernym oddaniu szczegółów munduru. Zdjęcie obrazu na stronie muzeum jest w wysokiej rozdzielczości, ale nie pozwala stwierdzić czy na przykład order nie został do niego domalowany później. Oczywiście należy pamiętać, że brak orderu w momencie portretowania nie musi oznaczać, że Józef Patelski rzeczywiście nie dysponował własnym egzemplarzem krzyża. Każe się jedynie zastanowić, czy to faktycznie jego egzemplarz został na tym portrecie uwieczniony.
ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie
W tym miejscu przechodzimy do być może głównego bohatera tego wpisu, czyli samego krzyża orderu po Józefie Patelskim. Decydując się na ofiarowanie swojego majątku na cele dobroczynne, jednocześnie ofiarował on swój złoty Krzyż Wojskowy Polski do obecnego Muzeum Narodowego w Krakowie. Według archiwalnej strony ze zdigitalizowanymi zbiorami muzeum, krzyż trafił do kolekcji muzealnej w 1886 roku. Co ciekawe, w obecnej wersji zbiorów cyfrowych muzeum na razie nie ma jego zdjęcia, ani nawet wpisu. Jest to typowy krzyż w wykonaniu przypisywanym do pracowni Pawła Siennickiego. Krzyż zachowany jest w relatywnie dobrym stanie i pokazuje, że nawet krzyże znajdujące się od końca XIX wieku pod pieczą kuratorów muzealnych mogą mieć wyraźne uszkodzenia laki na ramionach i emalii na wieńcu i orle. Niestety niedostępne jest zdjęcie rewersu, które być może pozwoliło by ocenić czy krzyż był intensywnie noszony. W każdym razie uszkodzenia tego egzemplarza wskazują, że charakterystyczne dla krzyży Pawła Siennickiego uszkodzenia, musiały być w dużej mierze związane ze sposobem i jakością ich wykonania i powstawały już na etapie ich użytkowania przez odznaczonych. To ważna informacja dla tych, którzy prześcigają się w pozyskaniu jak najlepiej zachowanego egzemplarza. Być może takie krzyże były noszone przez swoich kawalerów jedynie sporadycznie. Druga kwestia, która zwraca uwagę w tym konkretnym egzemplarzu, to wstążka. Jej górne zakończenie wyraźnie różni się od tego, które widoczne jest na opisywanym zdjęciu z końca XIX wieku. Może to oznaczać zmianę kompozycji wstążki lub nawet zmianę całej wstążki, już po ofiarowaniu krzyża do muzeum. Żeby jednak powiedzieć coś więcej na ten temat, należało by wykonać skan omawianej fotografii w wysokiej rozdzielczości i osobiście zbadać wstążkę. W chwili obecnej oba te zadania pozostają poza zasięgiem moich możliwości. Dlatego notuję swoją wątpliwość w tym miejscu. Ewentualnie zachęcam kogoś kto mieszka w Krakowie, żeby podjął się tego zadania.