Podczas niedawnej wizyty w Muzeum Historii Torunia, zlokalizowanym w Domu Eskenów odwiedziliśmy wystawę czasową zatytułowaną “Od Hipokratesa do Rydygiera“. Prezentowała ona w dość skrótowy, ale i ciekawy sposób historię medycyny i aptekarstwa na terenie Torunia. Pomimo dalszej treści wpisu muszę przyznać, że zarówno wystawa czasowa, jak też ekspozycja stała warte są odwiedzenia. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie kolekcja pieczęci z okresu Księstwa Warszawskiego.
Wracając jednak do przedmiotu tego wpisu. Jednym z eksponatów prezentowanych na wystawie czasowej był medal wybity na cześć Jana Ludwika Regemanna. Jak głosiła dewiza umieszczona na rewersie medali dedykowany był Mężowi w nauce lekarskiej szczęśliwemu, bez szukania korzyści od trzydziestu pięciu wstecz lat nieustannie dobrze się u narodu polskiego zasługującemu, obyczajów nieskażonych, zaszczytem wielce zaleconemu wdzięczności pamiątkę po uleczonej od niego rany orężem złoczyńców dnia 3-go Listopada roku 1771 zadanej Stanisław August król ofiarował. [1]
Jan Regemann urodził się w Bremie ale jego kariera lekarska związana była z Polską. Pracował w Toruniu, był lekarzem Augusta Czartoryskiego i króla Stanisława Augusta. Ten ostatni, jak zostało to wspomniane w dedykacji medalu, miał być porwany w dniu 3 listopada 1771 roku przez członków konfederacji Barskiej. Zamierzali oni uprowadzić króla do Częstochowy, lecz ich zamysł się nie powiódł. W trakcie próby porwania król został ranny w głowę, a pomocy udzielili mu lekarze Jan Regemann oraz Jan Bekler, Karol Lagen i Wilhelm Riets. Ponieważ Regemann był pierwszy zasłużył na swój medal.
Był on wybity w Mennicy Warszawskiej z matrycy autorstwa Jana Filipa Holzhaeussera. Jego średnica była relatywnie duża i wynosiła 60 mm. Być może właśnie dlatego medal dość szybko pękł i konieczne było przygotowanie nowego stempla. Ślad tego pęknięcia doskonale widoczny jest na egzemplarzu z kolekcji Muzeum Zamku Królewskiego. Autorem drugiego stempla był ten sam wybitny artysta. Tym razem nadał mu nieco mniejszą formę i medal posiadał 43 mm średnicy, przy nie zmienionej kompozycji. Pierwszy (większy) medal znany jest obecnie w odbitkach ze srebra, jednak hr. Raczyński wspomina, że odbity był także medal złoty o wadze 45 dukatów. Drugi medal (mniejszy) znany jest obecnie z odbitek w srebrze i brązie. Jednak hr. Raczyński podobnie wspomina o egzemplarzach złotych wagi 18 dukatów.
Tak czy owak medale były bite. Wskazują na to nie tylko zachowane egzemplarze, ale także praktyka epoki i Mennicy Warszawskiej. Posiadając tą łatwo dostępną wiedzę jest się już tylko o krok od stwierdzenia, że medal prezentowany na wystawie w Muzeum Historii Torunia to falsyfikat. Dlaczego? Ponieważ sam opis medalu z wystawy stwierdza, że został on odlany z miedzi.
Wydaje się, że w mieście które posiada tak długą i znakomitą tradycję menniczą umiejętność odsiania oczywistych falsyfikatów powinna być wśród opiekunów zbiorów numizmatycznych oczywista. Pozostaje mieć nadzieję, że była to jedyna gablota w której, w przeciwieństwie do pozostałych gdzie było to konieczne, zapomniano dodać adnotację: reprodukcja współczesna.
[1] E. Raczyński, Gabinet medalów Polskich, Wrocław 1842, s. 170.