Jak co roku, na przełomie lipca i sierpnia rozpoczął się w Gdańsku Jarmark Dominikański. Zwyczajowo jego inauguracja ma miejsce w ostatni weekend lipca lub pierwszy weekend sierpnia. Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu obowiązkowo trzeba było wstać w sobotę bladym świtem, żeby o szóstej rano zobaczyć pierwszych wystawiających się handlarzy. Najwyraźniej granica wczesnego wstawania przesunęła się na tyle mocno, że część z oferujących zaczęła rozkładać stoiska już w piątek. Tak więc teraz, jeśli ktoś liczy na okazyjny pierwszy strzał, musi się pofatygować do Gdańska nawet dzień wcześniej. To pierwsza zmiana, która jak sądzę na trwałe dotknęła Jarmark. Być może ujmuje to trochę magicznego uroku, ale na pewno pozwala się wyspać.
Kolejne zmiany zapowiadają sami organizatorzy. Wśród spotkanych kolekcjonerów i handlarzy krążyła w tym roku plotka, że część “starociowa” ma być całkowicie oddzielona od Jarmarku. Pisząc poprzednie zdanie sam miałem kłopot z jego zaakceptowaniem. Przecież dla mnie to właśnie ta część stanowi właściwy Jarmark. Trudno – zostawmy te rozważania na boku i wróćmy do zapowiadanych zmian. Zgodnie z nimi giełda staroci ma być w przyszłości zlokalizowana po drugiej stronie Motławy, koło Filharmonii Bałtyckiej. Jest tam dogodny plac, który służy obecnie jako parking. Niewątpliwym atutem tego rozwiązania jest oddzielenie prawdziwego Jarmarku (w moim rozumieniu) od ulicznej sprzedaży wielofunkcyjnych skrobaczek, tekstyliów z Chin i innych wspaniałych rzeczy. Dostęp do wspomnianego placu nie jest w tej chwili już taki zły, ponieważ miasto wybudowało zwodzoną kładkę nad Motławą. Drugim atutem takiej lokalizacji jest zakończenie sporów między handlarzami, a wspólnotami i mieszkańcami terenów w okolicach przez nich zajmowanych. Przykładem może być widoczna na zdjęciu tabliczka, umieszczona na jednym z trawników, zajmowanych zwyczajowo przez handlarzy staroci. Bardzo źle odebrano także wyłączenie ul. Straganiarskiej z handlu starociami. Ta decyzja musiała być podjęta przez organizatora, czyli Międzynarodowe Targi Gdańskie S.A. Z drugiej strony, minusem takich przenosin może być dalsza marginalizacja targu staroci. Jak będzie, to już życie pokaże.
Innym stałym motywem Jarmarku Dominikańskiego są narzekania na to, jak kiepska jest oferta. Jak zawsze słyszałem, że tak źle to jeszcze nigdy nie było i przyjazd w kolejnym roku stoi pod znakiem zapytania. Deklaracje takie słyszę regularnie od kilku lat, a mimo to wciąż spotykam na Jarmarku te same osoby. Jest oczywiste, że handel starociami przeniósł się do internetu, a dostępność towaru jest mniejsza niż w latach dziewięćdziesiątych. Nie mniej jednak każdy z Jarmarku coś wynosi i pewnie między innymi dlatego tu wraca. Drugi aspekt to możliwość zrealizowania umówionych transakcji, czy spotkań towarzyskich. To ostatnie jest w moim przekonaniu nie do przecenienia i będzie utrzymywało Jarmark przy życiu, mimo wszelkich przeciwności.