Ponoć jedna z zasad netykiety głosi, że tytuł wpisu może być zwodzący, ale nie może być mylący. Zgodnie z tą regułą pozwoliłem sobie ogłosić sensacyjną wiadomość, że na aukcji w Polsce licytowany będzie obraz Jana Kupeckiego. Kto o nim nie słyszał, wiedzieć powinien, że to czołowy przedstawiciel środkowoeuropejskiego malarstwa późno barokowego, który dodatkowo specjalizował się w portretach. Z wyjątkowym wdziękiem posługiwał się on światłem, pozostawiając zazwyczaj swoje postacie w półmroku i eksponując ich twarze. Przypomina mi w tym względzie twórczość Caravaggia. Jednym z tego przykładów może być widoczny po lewej stronie autoportret sławnego malarza.
Powód dla którego praca Kupeckiego zwróciła moją uwagę wynika z faktu, że uważany jest on za malarza Słowackiego. Jest to pogląd nieco naciągany, ponieważ w czasie kiedy Kupecký żył i tworzył, Słowacji jako państwa narodowego jeszcze nie było. To co łączy go z tym krajem, to przede wszystkim miejsce urodzenia, czyli Pezinok koło Bratysławy. Trudniejsze w interpretacji mogą być jego podpisy na obrazach Mahler aus Böhmen lub Pictor boemus. W czasach mu współczesnych mogły oznaczać raczej poczucie przynależności do miejsca pochodzenia, niż związek określonym narodem. Przy takiej interpretacji można Kupeckiego śmiało nazywać Słowakiem. Pamiętajmy jednak, że państwo narodowe to pomysł w zasadzie XIX wieczny. Skąd biedny Kupecký miał przypuszczać, że ktoś kiedyś będzie się spierał o jego poczucie przynależności narodowej.
Jak by nie było, na 245 Aukcji Dzieł Sztuki i Antyków domu aukcyjnego Rempex pojawił się pod pozycją 1138 portret Alexandra von Hohenlohe. Zaskoczyła mnie oczywista rozbieżność między tytułem pozycji, wskazującym na anonimowego śląskiego malarza, a opisem na odwrocie obrazu: “No 6. / Fu¨rst / Alexander / von / Hohenloh / Kupetzki / pinxit / Constatt 40 : 24”. Oczywiście moją uwagę zwrócił fragment wskazujący na rzekome autorsto, czyli Kupetzki pinxit. Nieco zmieniona pisownia nazwiska mnie nie dziwiła, a nawet mogła stanowić pośrednie potwierdzenie autentyczności. W języku niemieckim właśnie tak pisze się nazwisko omawianego malarza. Przypuszczałem, że nie może być aż tak kolorowo, żeby renomowany dom aukcyjny pomimo wyraźnej wskazówki przegapił autorstwo Kupeckiego i nie wyeksponował szerzej tej informacji. Szczególnie, że cena wywoławcza na poziomie 3.000 zł. i estymacja na kwotę maksymalnie dwukrotnie wyższą były by w takim wypadku jak wygrana w toto-lotka. Można jeszcze do tego dodać, że obraz stylistycznie nieco nie trzymał Kupeckiego, ale coś mi kazało sprawdzić czy przypadkiem nie mamy do czynienia z sensacyjnym odkryciem. W końcu autentyczne prace Kupeckiego pojawiają się na aukcjach raz na kilka lat, a według mojej wiedzy w Polsce nie był jeszcze notowany.
Niestety najprostsze wyszukanie w Google przyniosło brutalną odpowiedź. Książę Alexander von Hohenlohe urodził się 17 sierpnia 1794 roku w Kupferzell, a więc 54 lata po śmierci Jana Kupeckiego. Tym samym opis Rempexu wskazujący na nieznanego autora jest jak najbardziej prawidłowy. Żałując, że eksperci domu aukcyjnego nie dali mi szansy na sensacyjne odkrycie, mogę zarzucić ich opisowi tylko jedną nieścisłość. Obraz nie mógł powstać w XVIII wieku, jak zostało to dopuszczone w opisie, ponieważ sportretowany uzyskał święcenia kapłańskie w 1815 roku. Dlatego przy uwzględnieniu stylistyki należy obraz datować jednoznacznie na XIX wiek.