W związku ze zbiorem oznak urzędniczych oferowanym na aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka nagrałem filmik, który pobieżnie omawia genezę tego typu pamiątek. Ze względu na ich zakres, główny akcent położony został na oznaki stosowane w guberniach leżących na terenach dawnego Królestwa Polskiego. Zapraszam do obejrzenia.
Jak stracić 10.000 euro przez nieuwagę?
Ponieważ moja uwaga przez ostatnie kilka miesięcy skupiona była na medalu Virtuti Militari, pewnie jeszcze przez chwilę wpisy na stronie mogą pozostawać w kręgu tego ciekawego tematu. We wrześniu zeszłego roku jeden z domów aukcyjnych w Niemczech oferował srebrny medal Virtuti Militari. Wedle opisu miał to być rzadki przykład oryginału wykonanego między 15 czerwca, a 30 sierpnia 1792 roku. Dom aukcyjny identyfikował to na podstawie książki Wojciecha Steli. Zgodnie z podanym tam przykładem – notabene za książką G. Krogulca, Uwagi o Orderze Wojskowym Virtuti Militari z 1987 roku – identyfikacji dokonano na podstawie detali korony. Wojciech Stela pokazuje zdjęcie oryginału z zaznaczeniem, że jabłko królewskie jest widoczne w całości. Następnie pokazuje zdjęcie wykonane z późniejszego stempla, na którym jabłko królewskie jest częściowo zasłonięte przez naniesioną kropkę. Czy taka identyfikacja jest prawidłowa? Gdyby brać pod uwagę tylko ten element, to tak. Jeśli spojrzeć na cały medal, to wyraźnie widać szereg różnic między medalem oferowanym, a medalem oryginalnym. Rzeczoznawców domu aukcyjnego zgubił pośpiech. W konsekwencji późniejsze, najprawdopodobniej już XIX wieczne wykonanie, zostało po uwzględnieniu opłat aukcyjnych sprzedane za cenę 10.500 euro. W moim przekonaniu właściwa cena tego egzemplarza powinna oscylować raczej w granicach 500 euro.
Antoni Makarowicz
Kilka miesięcy temu oferowana była miniatura przedstawiająca urzędnika w surducie. Wedle opisu miał to być Antoni Erazm Moharewicz – konsul w Gdańsku. Jednak nie to było ciekawe w tej miniaturze. Przedstawiony na niej urzędnik nosi na szyi Order Świętego Stanisława III klasy, który dość wiernie oddaje szczegóły charakterystyczna dla krzyży tego orderu z okresu Królestwa Polskiego przed 1828 rokiem. Poza nim na miniaturowym portrecie widać także Order Świętego Włodzimierza, a może nawet mocno uproszczony Order Świętej Anny. Autorem małego dzieła był niejaki Milot w 1825 roku. Moją próbę zaspokojenia ciekawości rozpocząłem od poszukiwania informacji o konsulu Moharewiczu. Okazało się, że w rzeczywistości nazywał się Antoni Makarowicz (Макарович Антон Константинович) i w dniu 6 września 1818 roku otrzymał Order Świętego Stanisława trzeciej klasy. Był w tym czasie sekretarzem konsulatu rosyjskiego w Gdańsku. Dlaczego to relatywnie wysokie wyróżnienie otrzymał rosyjski urzędnik konsularny w zagranicznym wtedy mieście? Odpowiedź przynosi opublikowana 1909 roku korespondencja Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Wynika z niej, że w początku lat dwudziestych XIX wieku, ks. Konstanty powierzał Makarowiczowi wożenie do Petersburga dokumentów Rady Administracyjnej Królestwa Polskiego. Powierzenie tego zadania było co najmniej świadectwem dużego zaufania jakim był obdarzany.
W tym czasie konsulem rosyjskim w Gdańsku był Karl von Heydeken. Kiedy w 1824 roku objął placówkę w Genui, jego miejsce na stanowisku konsula objął Makarowicz. Ten ostatni zmarł przed 7 marca 1828 roku, a więc ostatecznie nie sprawował urzędu zbyt długo.
Co ciekawe, syn Antoniego Makarowicza, Ksawery Aleksander Makarowicz osiadł w Królestwie Kongresowym i na podstawie stanowiska zajmowanego przez jego ojca otrzymał w 1845 roku szlachectwo. Przyjął herb własny Makarowicz. Córka Antoniego Makarowicza – Klementyna, po ślubie przyjęła nazwisko Le Brun.
Nagrody udzielane przez króla Stanisława Augusta
Królewskie wyróżnienia to nie tylko ordery, ale także medale, żetony, tytuły, awanse, a nawet biżuteria. W czasie panowania króla Stanisława Augusta różnorodność tego typu nagród znacznie wzrosła, by szybko zniknąć wraz z upadkiem Rzeczpospolitej. W nagrodach udzielanych przez króla jak w soczewce odbijają się przypisywane mu cechy charakteru. Medale i żetony świadczą o szczerym podziwie monarchy dla ludzi nauki i sztuki, a powszechne rozdawnictwo orderów o słabości charakteru. W trakcie wykładu spróbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę wiemy o orderach, medalach i żetonach udzielanych przez Stanisława Augusta Poniatowskiego i jak w nich umiejscowić medal Virtuti Militari.
Cisza przed burzą
Ostatni wpis na stronie pochodzi z 26 czerwca 2020 roku, a więc sprzed blisko trzech miesięcy. Nie oznacza to jednak, że porzuciłem stronę na dobre i nie mam zamiaru nic więcej pisać. Wręcz przeciwnie – pisałem bardzo dużo. Tyle tylko, że poza stroną. Mniej więcej w czerwcu dowiedziałem się od Damiana Marciniaka, że na jego dwunastej aukcji oferowany będzie oryginalny medal Virtuti Militari z 1792 roku. Opowiedziałem mu o planie zebrania w jednej publikacji wszystkich znanych egzemplarzy, na wzór książki Dariusza Jaska o studukatówce Zygmunta III Wazy. Pomysł mu się spodobał i zaproponował żeby taką broszurkę dołączyć do katalogu, jako materiał towarzyszący aukcji. Czasu było mało, a nawet bardzo mało. Uznałem jednak, że warto spróbować. Ostatecznie udało się opublikować pracę na ok. 70 stron, która podzielona jest na trzy części. W pierwszej nakreślam tło historyczne medalu i okoliczności jego powstania. W drugiej próbuję zrekonstruować listę wyróżnionych medalem złotym i srebrnym. W trzeciej skupiam się na analizie znanych rysunkach awersu i rewersu oraz matrycach z kolekcji Mennicy Polskiej S.A. Wreszcie na zakończenie prezentuję dziewięć z jedenastu znanych mi egzemplarzy. Nie udało mi się jedynie pozyskać zdjęć z Państwowego Muzeum Ermitażu. Książka w ten wtorek książka trafiła na maszynę drukarską i jeszcze w tym miesiącu będzie kolportowana wraz z katalogiem 12 aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka. Ja tym czasem wracam do pisania na stronę. Trzeba ją trochę ożywić po tej nieplanowanej przerwie.
Sigillarium – portal wiedzy z zakresu sfragistyki
Patrząc na statystki stron, z których przywędrowali do mnie czytelnicy, zauważyłem nieznany mi wcześniej portal Sigillarium. Jest to portal wiedzy z zakresu sfragistyki o dość dużych ambicjach, z prowadzeniem ogólnopolskiego rejestru pieczęci włącznie. Na ten moment menu i struktura strony jest zdecydowanie bardziej rozwinięta niż jej treść. Dlaczego w takim wypadku uznałem, że warto ją tu opisać i zachęcić Państwa do odwiedzin? Głównie dlatego, że te treści które można tam znaleźć są bardzo wartościowe i widać, że strona prowadzona jest przez osoby mające w sfragistyce dobre rozeznanie merytoryczne. W jednym miejscu zgromadzono także odnośniki do szeregu interesujących artykułów sfragistycznych. Niestety strona nie jest indeksowana (lub jest, ale bardzo kiepsko) przez Google. Było by bardzo źle gdyby brak odwiedzających zniechęcił autorów do wypełnienia strony planowaną treścią lub choćby kontynuacji dalszych prac. Dlatego zachęcam do klikania i czytania portalu sigillarium.pl
Miháltz Pál – Késmárk
Ten rysunek miał być przedmiotem wpisu na stronie już jakiś czas temu, ponieważ już raz był oferowany na aukcji. Najwyraźniej nie znalazł swojego nabywcy i powrócił do oferty. Może to i dobrze, ponieważ ostatnio zapomniałem go zanotować na swojej stronie. Wedle sygnatury był narysowany przez Pála Miháltza, węgierskiego malarza o ugruntowanej pozycji na tamtejszym rynku. Większość jego osiągnięć zawodowych i tytułów pochodzi z okresu międzywojennego, choć tworzył także w czasie II Wojny Światowej i po niej. To właśnie z tego ostatniego okresu pochodzi rysunek wykonany w Kežmarku (po węgiersku Késmárk). Został bowiem namalowany w sierpniu 1964 roku. Nie trudno się domyślić, że przedstawia jedną z wież zamkowych. Bardzie zastanawiające z którego miejsca została ona sportretowana.
Wdawało mi się, że autor rysunku znajdował się w parku przy zamku, po prawej stronie od dawnej bramy wjazdowej do miasta. W okolicach cokołu z czołgiem. Na pierwszym planie widoczne jest zaplecze budynków mających swój front od strony ulicy Stary Targ. W tle widoczna jest zamkowa wieża. W takim wypadku trzeba by założyć, że autor dodał w murach zamkowych okna, których tam w rzeczywistości nie ma. Dlaczego artysta miał by sobie na to nie pozwolić?
Okazało się jednak, że się myliłem. Rysunek został wykonany z drugiej strony parku i przedstawia wieżę leżącą na przeciw tej, o której myślałem. Jak zwykle w takich identyfikacjach, niezawodna okazała się moja mama, która pamiętała jeszcze z czasów szkolnych drewniane zabudowania stojące w tamtej części parku, przed jego rewitalizacją. W konsekwencji autor przedstawił okna znajdujące się w zamku mniej więcej na wysokości wejścia do muzeum, znajdującego się wewnątrz dziedzińca. Zagadka rozwiązana dość szczęśliwie, ponieważ wyobrażenia widoki na zamek od tej strony są stosunkowo rzadko spotykane.
Rejonowy Zakład Żywnościowy w Toruniu
Punktem wyjścia dla tego wpisu jest oferta zdjęcia opisanego jako “Toruń Wojskowa organizacja RZŻ Odznaczenia“. Antykwariat oferujący zdjęcie kilka miesięcy wcześniej na jednym z forów internetowych próbował zorientować się co oznacza tajemniczy skrót R.Z.Ż. Uzyskał jedynie informację, że zdjęcie zostało wykonane w Toruniu na tle budynku arsenału. Można by w takim wypadku przypuszczać, że zdjęcie przedstawia pracowników jakiejś instytucji związanej ze zbrojeniem. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości zdjęcie przedstawia pracowników Rejonowego Zakładu Żywnościowego w Toruniu. Była to jednostka intendentury podległa Dowództwu Okręgu Korpusu nr VIII w Toruniu, która zajmowała się zakupem bieżącej aprowizacji oraz gromadzeniem zapasów na wypadek ewentualnej mobilizacji. W zakresie jej zainteresowania było nie tylko wyżywienie dla żołnierzy, ale także pasza dla zwierząt będących na inwentarzu wojska (w tym w szczególności koni) oraz materiały opałowa i napędowe. Poza magazynami zakład posiadał także własną piekarnię. Przy tak szerokim zakresie obowiązków, liczba osób widocznych na zdjęciu nie wydaje się przesadzona.
Oczywiście rozszyfrowanie skrótu wydaje się przyjemne, ale pozostaje jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie, kiedy zdjęcie zostało wykonane. Rejonowy Zakład Żywnościowy w Toruniu powstał w wyniku reorganizacji struktur intendentury pod koniec 1924 roku. Zlikwidowany zostały zaś w pierwszej połowie lat trzydziestych, kiedy zastąpiła go Składnica Materiału Intendenckiego nr 8 w Toruniu. Ta raty wyznaczają potencjalny czas wykonania zdjęcia. Inną okolicznością pomagającą zawęzić poszukiwania jest fakt, że na piersi wszystkich osób ubranych w stroje cywilne, widoczny jest medal dziesięciolecia odzyskanej niepodległości z charakterystycznym profilem marszałka Józefa Piłsudskiego. Pracownicy Rejonowy Zakładów Żywnościowych w Toruniu otrzymali ten medal na podstawie rozporządzenia Ministra Spraw Wojskowych z dnia 3 listopada 1928 roku nr 1775/Og. Pers. Stroje widoczne na zdjęciu potwierdzają, że mogło ono być wykonane w listopadzie. Dlatego należy przyjąć, że najprawdopodobniej było to zdjęcie wykonane w listopadzie 1928 roku, w związku z uroczystym wręczeniem medalu pracownikom zakładów.
Puchar nagrodowy III Międzynarodowych Konkursów Hippicznych
Pod koniec zeszłego miesiąca na jednej z aukcji w Stanach Zjednoczonych oferowany był ciekawy puchar nagrodowy. Był on udzielony przez króla Rumunii Michała I. Co ciekawe, miał on a tamtym czasie zaledwie 12 lat i w jego imieniu władzę sprawowała Rada Regencyjna. Sam były król zmarł zaledwie dwa i pół roku temu, w grudniu 2017 roku. Puchar był nagrodą dla konia Proctor, którego dosiadał amerykański oficer, kapitan William Badford. Puchar wygrany w Warszawie 1929 roku był co prawda nagrodą dla konia, ale nie sposób abstrahować od jeźdźca. Był on nie tylko oficerem kawalerii, ale także aktywnym jeźdźcem. Ukończył wojskową szkołę średnią, co przypuszczalnie musiało być jakimś odpowiednikiem przedwojennego Korpusu Kadetów, a następnie kontynuował edukację wojskową w Szkole Kawalerii w Saumur we Francji. Jeśli spojrzeć na dostępne w internecie wzmianki o jego sukcesach sportowych, to uczestnictwo w III Międzynarodowych Konkursach Hippicznych w Warszawie stanowiło raczej początek jego kariery sportowej pomimo, że miał już w tym czasie 32 lata. W 1932 roku z przyzwoitym wynikiem brał udział w olimpiadzie w Los Angeles, a cztery lata później w słynnej olimpiadzie w Berlinie.
Sam puchar wykonany jest w stylu Art Deco i pięknie zachowany. Na jednej stronie znajduje się dedykacja w języku francuskim, a na odwrotnej monogram króla Rumunii Michała I. Wbrew pozorom puchar nie został wykonany ani przez jubilera rumuńskiego, ani polskiego. Pochodzi z funkcjonującego do dziś zakładu Asprey & Co. w Londynie. Puchary wysoki jest na niewiele ponad 15 cm. i z pewnością doskonale będzie się prezentował w czyjejś gablocie.
Osobliwe nadanie krzyża waleczności gen. Bułak-Bałachowicza
Niedawno na aukcji w Stanach Zjednoczonych sprzedany został dokument potwierdzający nadanie krzyża waleczności gen. Bułak-Bałachowicza kpt Donaldowi Shermanowi z 71. Pułku Piechoty, opisany jako “Polish military document”. W zasadzie nic w tym szczególnego i pewnie nie zwrócił bym na niego uwagi, gdyby nie cały szereg osobliwości z nim związanych. Po pierwsze dokument wystawiony jest na papierze firmowym Prezesa Zarządu Powiatowego Związku Powstańców i Wojaków Okręgu Korpusu VIII w Gdyni. Po drugie datowany jest na 11 listopada 1939 roku. Dokument informuje, że kpt. Sherman został odznaczony krzyżem w dniu 9 listopada 1939 roku za zasługi dla związku powstańców i wojaków oraz na polu pracy społecznej. Można więc przypuszczać, że było to nadanie przynajmniej inspirowane przez lokalny oddział Związku. Biorąc pod uwagę krótki czas jaki minął od nadania, do wydania poświadczającego ten fakt dokumentu, można nawet przypuszczać, że związek miał jakieś porozumienie z kapitułą, na podstawie którego upoważniony był do nadawania krzyża. Oczywiście podstawową ciekawostką jest właśnie data nadania krzyża i wystawienia dokumentu. Można przypuszczać, że była to pewna forma pocieszenia i wykazania aktywności patriotycznej, w początkach drugiej Wojny Światowej. Dlatego można na niego patrzeć nie tylko przez pryzmat kontrowersyjnego odznaczenia, ale także jako na świadectwo indywidualnego oporu wobec nowo zastanej rzeczywistości wojennej, końca 1939 roku.
Gwiazda Virtuti Militari – fałszerstwo
Tytuł tego wpisu został celowo uproszczony, żeby było go łatwiej wyszukać. Choć od szczytu “popularności” tego fałszerstwa minęła już dekada, to wciąż pojawia się ono na rynku i jak widać można na nie nabrać tak renomowane domy jak np. Schloss Ahlden. Link do tej aukcji przesłał mi p. Marek Klimek, prowadzący blog o miniaturach portretowych. Po raz pierwszy z tym fałszerstwem spotkałem się w lutym 2014 roku. Identyczna w wykonaniu gwiazda, oferowana była przez jeden z francuskich domów aukcyjnych. Przedmiotem całej aukcji miały być pamiątki odziedziczone po “Madame X”. O ile pamiętam, była to jedyna pamiątka historyczno-wojskowa. Tym samym w sposób, który nie był wprost wypowiedziany, dodano przedmiotowi legendę. Może gdzieś w szpargałach starszej pani zachowała się unikalna pamiątka, którą teraz uda się kupić za ułamek ceny. Ta kusząca perspektywa na szczęście nikogo nie zwiodła i obiekt z ceną szacunkową 3.000 – 3.200 euro nie znalazł żadnego kupca. Rok później w maju 2015 roku ta sama gwiazda znalazła się w ofercie XL aukcji Antykwariatu Lamus, pod pozycją 520. Jednak tym razem już z kategorycznym opisem, że jest to pamiątka po ks. Józefie Poniatowskim, odziedziczona przez jego siostrę. Jako ostatnią właścicielką gwiazdy wskazano Marię Teresę Tyszkiewiczową, która zmarła w 1992 roku. W konsekwencji musiała także wzrosnąć cena obiektu. Licytacja miała się rozpocząć od 45.000 zł. Powiadomiłem dom aukcyjny o fałszerstwie i do dziś zapamiętałem wzorową reakcję Andrzeja Osełki, który zadzwonił wyjaśnić wszystkie wątpliwości, po czym obiekt z aukcji wycofał. Zapamiętałem to dokładnie, ponieważ w tamtym czasie domy aukcyjne niechętnie jeszcze reagowały na zgłaszane przypadki falsyfikatów. Reakcja była tym bardziej godna uwagi, że osoba oferująca przedmiot do Antykwariatu Lamus przedstawiła opinię dr Z. D-W, pracownika jednego ze stołecznych muzeów, mającą świadczyć o jego oryginalności. Tego egzemplarza więcej nie spotkałem.
Dopiero teraz na aukcji Schloss Ahlden pojawił się bliźniaczy egzemplarz, który jednak różni się detalami wykonania. W tym w szczególności podkład gwiazdy wyłożony na całej powierzchni cekinami. Za to niemal identyczny jeśli chodzi o krzyż i elementy umieszczone w centralnej części. W dniu 14 kwietnia 2020 roku, a więc na blisko miesiąc przed aukcją poinformowałem mailowo dom aukcyjny o tym, że jest to fałszerstwo i zapytałem jednocześnie czy dołączono do niego opinię dr Z. D-W. Niecierpliwie czekałem na odpowiedź, bo w zasadzie tylko ona blokowała upublicznienie tego tekstu. Niestety do dnia aukcji żadnej odpowiedzi nie otrzymałem. Co więcej, z informacji na stronie domu aukcyjnego wynika, że gwiazda nie została z aukcji wycofana. Schloss Ahlden musi być bardzo pewny swoich racji, ponieważ jego wątpliwości nie wzbudziło nawet to, że tak rzadki obiekt nie sprzedał się w umiarkowanej cenie 5.500 euro. Potwierdzeniem tego braku wątpliwości może być fakt, że Schloss Ahlden oferuje ją w ramach sprzedaży po aukcyjnej w cenie wywoławczej 5.500 euro.
Trzeci egzemplarz, różniący się wyraźnie od dwóch poprzednich, oferowany był przez Antykwariat Numizmatyczny Pawła Niemczyka (obecnie Michała Niemczyka), w 15 marca 2012 roku i został sprzedany za 30.000 zł. Trochę zaskakuje dlaczego obiekt tej klasy nie był oferowany na aukcji stacjonarnej, tylko przez allegro w cenie wywoławczej od 1 zł. W opisie aukcji zaznaczono, że “podobny egzemplarz gwiazdy zachowany ze spuścizny po księciu Józefie Poniatowskim znajduje się w polskich zbiorach muzealnych“. Ja takiego egzemplarza nie znam i wedle mojej najlepszej wiedzy haftowana gwiazda nie zachowała się ani po Józefie Poniatowskim, ani po Ludwiku Davout. Jeśli ktoś ma lepsze informacje, proszę o udzielenie podpowiedzi w komentarzu. Nabytek najwyraźniej nie uszczęśliwił nabywcy, ponieważ już dwa lata później 24 maja 2014 roku gwiazda oferowana była na 5 aukcji Antykwariatu Numizmatycznego Pawła Niemczyka pod pozycją 514. Przedmiot oferowany za 15.000 zł. cieszył się uwagą tylko jednego licytanta, który z prowizją domu aukcyjnego musiał za niego zapłacić 17.250 zł. Od tego czasu gwiazdy więcej nie widziałem.
Gwiazda Krzyża Wielkiego Orderu Wojskowego Księstwa Warszawskiego jest na tyle rzadkim przedmiotem, że rzeczywiście dekadę temu nie było jej za bardzo do czego porównywać. Patrząc pod tym kątem pomyłka była możliwa. Szczególnie jeśli do gwiazdy dołączona była opinia dr Z. D-W, autora publikacji na temat orderów lub jeśli renomowany dom aukcyjny powoływał się na podobny egzemplarz, a nabywca nie miał możliwości samodzielnego zweryfikowania tych okoliczności. Z drugiej strony sposób wykonania gwiazdy jest zupełnie różny od standardów właściwych dla epoki i standardów właściwych dla innych gwiazd polskich orderów. Jedynym sensownym wytłumaczeniem jest fakt, że z tej samej pracowni wyszło sporo gwiazd orderu Orła Białego (będą one przedmiotem osobnego wpisu, nad którym myślę już od dłuższego czasu) i one stanowiły materiał porównawczy, na tle którego omawiane gwiazdy mogły wypadać wiarygodnie. Dlatego pomyłki były możliwe i jak pokazuje doświadczenie, nadal są możliwe.
Rzecz o wyborach
“Niemcy w liczbie 27, nie zważając na abstynencję polską, przystąpili do wyborów. Posłem został asesor sądowy Wolff. W innych powiatach, przeważnie polskich, w ten sam sposób wybory się odbyły. Polacy solidarnie uchylili się od głosowania, Niemcy natomiast z prawa swego korzystali. Tak tedy poseł Niemiec wyjechał wprawdzie do Frankfurtu, ale przez dłuższy czas było sprawą nierozstrzygniętą, czy mu tam zasiadać i głosować wolno, bo go za rzeczywistego zastępcę ogółu ludności uważać nie chciano.
[…]
W maju następnego roku (1849) zgromadził się w Frankfurcie inny parlament, wybrany na podstawie prawidłowego regulaminu. Jako wysłaniec powiatów brodnickiego i lubawskiego wybrany 170 głosami polskimi przeciw 60 niemieckim powtórnie Łyskowski założył protest przeciw inkorporacji, ale tym razem nie miał powodzenia. Niemcy odmówili innym narodowościom w obrębie Rzeszy wolności i równouprawnienia”.
ks. A. Mańkowski, Walka Pomorza o polskość pod zaborem pruskim 1772-1920,
[w:] “Księga pamiątkowa X lecia Pomorza”, Toruń 1930, s. 6
The Waddesdon Bequest
Trafiłem ostatnio przypadkiem na film o kolekcji lord Rothschilda, ofiarowanej do British Museum na przełomie XIX i XX wieku. Kolekcja jest oczywiście olśniewająca, jak to bywa przy dużych budżetach. Więcej informacji o niej można przeczytać i zobaczyć zdjęcia przykładowych obiektów na stronie muzeum. Co jednak najciekawsze w tym filmie, to opowieść o człowieku jako kolekcjonerze. Przy okazji polecam także inne filmy na kanale YT tego muzeum. Jest tam sporo nie tylko ciekawych, ale także dobre zrealizowanych filmów.
21. Deutscher Anwaltstag
Na ostatniej aukcji domu aukcyjnego Macho & Chlapovič oferowany był pod pozycją 3175 znaczek okolicznościowy 21 zjazdu prawników niemieckich. Przedmiot który co prawda nie wchodzi w zakres moich zainteresowań, ale gdyby je naciągnąć, od biedy mógł bym go jednak włączyć do zbioru. Tym bardziej, że cena wywoławcza wynosiła zaledwie 20 euro. To zawsze skłania do bardziej liberalnego podejścia. Co prawda interesują mnie pamiątki związane z wymiarem sprawiedliwości z terenów wchodzących obecnie w granice Polski. Nie mniej jednak był to zlot prawników niemieckich. Równolegle w XIX wieku odbywały się zjazdy prawników polskich. Tak więc całe przedsięwzięcie odbiegało jednak od tego, co chciał bym dokumentować swoją kolekcją. Dlatego postanowiłem potraktować swoją stronę jak notatnik do zapamiętania tego znaczka. Wykonała go firma “Abzeichenfabrik GG Lindner” w Monachium, co w dosyć ciekawy sposób zostało udokumentowane blaszką przyczepioną na rewersie. Na niej tłoczona była sygnatura producenta. Znaczek mocowany był na pionową agrafę. Jego wymiary wynosiły 43,3 mm wysokości na 29,9mm szerokości. Waga wynosiła 12,7 grama. Czego dotyczył zjazd i jakie tematy był na nim poruszane? Tym razem nie chciało mi się szukać. Najwyraźniej rzeczywiście nie było sensu naginać swoich zasad. Może ktoś z czytelników zada sobie trud i poda w komentarzu jakieś szersze informacje o samym zjeździe.
Łańcuch zagadka
W tym przypadku zagadka tkwi w odpowiedzi na pytanie, co kierowało autorem przeróbki łańcucha sędziowskiego, oferowanego ostatnio na allegro. Z oryginalnego łańcucha, jak przypuszczam z okresu PRL, usunięto nie tylko orła i łańcuszki na których wisiał; ale także małe ogniwa do których te łańcuszki były mocowane. Wreszcie usunięto inicjał wewnątrz centralnego łańcucha. W jego miejsce przylutowano orła państwowego. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że jest to orzeł koroną. Jeśli jednak spojrzeć na zdjęcie w dużej rozdzielczości, które zostało załączone do aukcji to można zobaczyć, że korona została indywidualnie dorobiona lub przeniesiona z innego obiektu. Poniżej dodano zaczep do mocowania lub hak. Trudno mi to ocenić na podstawie załączonych do aukcji zdjęć. Całość wykonana jest w zasadzie dość profesjonalnie. W każdym razie musiała zająć autorowi tego cuda niemało czasu. Po małych ogniwach od łańcuszków nie ma żadnych śladów. Zostały umiejętnie zatarte. Orzeł dolutowany jest profesjonalnie. Korona sprawia wrażenie jednolitej z całością. Tylko zaczep wisi krzywo. Widać, że ktoś zadał sobie trud. Nadal pozostaje tylko pytanie – po co?